sobota, 12 stycznia 2013

Taniec z sędziami

     W ostatnim czasie pewna osoba swym jednym wystąpieniem sprawiła, że mówi się o nim praktycznie wszędzie. Porusza się jego temat w wiadomościach, zajęciach na uczelni czy rozmowach ze znajomymi. Przez media kolorowe nazwany został nowym celebrytą. Kim jest ów gość w grubych oprawkach, który tak dzieli opinie publiczną?



     Rzecz jasna mowa o sędzim Igorze Tulei. Nie było mi łatwo znaleźć wiele informacji na jego temat. W internecie ciężko znaleźć o jakimkolwiek sędzi szczegółowe informacje, czy chociaż śladowy życiorys. Sędziowie, nawet jeśli są szerzej znani opinii publicznej, jak medialni Anna Maria Wesołowska, czy Artur Lipiński, to można o nich znaleźć szczątkowe informacje jedynie na stronach stworzonych przez fanów tych osób. Tak samo było i w tym przypadku. Poza tym, że sędzia Igor Tuleya ma 42 lata, jest sędzią od 14 lat, nie można było się dowiedzieć wiele więcej. Z pomocą przyszła pani, która prowadzi ćwiczenia na moim wydziale. Powiedziała mi, że sędzia pochodzi z szanowanej rodziny prawniczej i jest szalenie oddany swojej pracy. Podobno zrezygnował z założenia rodziny na rzecz rozwijania swojej kariery sędziowskiej i lepszemu wykonywaniu obowiązków. Udało mi się znaleźć, że powiedział kiedyś, że nie jest typem karierowicza. Hm, rezygnuje z założenia rodziny, by być jeszcze lepszym sędzią i mówi, że nie jest typem karierowicza? Co to za typ?


     Sędzia Igor Tuleya to typ, którego nie każdą decyzję łatwo zrozumieć lub mówiąc dosadniej - nie każdy zrozumie. Tak było przy procesie jednego z bardziej znanych gangsterów ostatnich lat, "Szkatuły". Powiedzieć, że słowa, które wtedy wypowiedział uzasadniając łagodny wyrok, wprawiły wszystkich w osłupienie, to jakby nic nie powiedzieć. "Pan oskarżony, tak jak kierował grupą przestępczą, tak i zakończył własny proces karny, szybko i bez niepotrzebnych słów." - po takiej pochwale sędziego w stronę gangstera wielu mogło pomyśleć, że sędzia jest jakoś z nim powiązany. Cóż, niektórzy gangsterzy noszą na szyi "łańcuchy", może po prostu sędzia poczuł się jak jeden z nich, mówiąc do "Szkatuły" pochwałę, jakby był jego ziomkiem?

     To uzasadnienie wyroku było jednak czymś drobnym jak jednogroszówka przy słowach, jakie wypowiedział około tydzień temu przy uzasadnieniu wyroku oskarżonego o korupcję doktora G. Po tym, jak przyrównał metody śledcze CBA do tych używanych w latach 40-tych i 50-tych w Polsce, a szczególnie użył epitetu "stalinowskie", rozpętała się istna burza. Pioruny zaczęły uderzać praktycznie wszędzie - od mediów poważnych, przez kolorowe, aż po środowiska prawnicze. 

Kto ma rację?

      Ktoś, kto nie przygląda się uważnie szumowi wokół jego osoby, czytając jak zakończyłem pierwszy akapit może pomyśleć sobie, że chyba zgłupiałem. Dzieli opinię publiczną? Przecież zdecydowana większość ciśnie po nim równo. Ludzie mówią, że przesadził, że to było niedopuszczalne, by użyć takiego porównania. Bardzo brzydko rzecz ujmując, sędzia wygłaszając uzasadnienie wyroku doktora G., sam... wdepnął w niezłe gie. W większości szum, jaki stworzył, jest negatywny. Czy aby na pewno jednak ten szum poszedł w dobrą stronę? Zastanawiamy się, czy przesadził, ale czy chociaż zastanowiliśmy się nad jedną kwestią - jeśli przesadził, to dlaczego tak zrobił? 

       Jeśli odrzucimy na bok wszelkie wykrzykiwania i dywagacje, spróbujemy na zimno to rozważyć, możemy dojść do dosyć ciekawych wniosków. "Stalinizm" - czy to określenie może być zarezerwowane tylko i wyłącznie do opisywania okresu wczesnego PRL-u? Czy jest ono zarezerwowane tylko i wyłącznie dla grupy osób bezpośrednio dotkniętych zbrodniami okresy stalinowskiego? Moim zdaniem nie. Według mnie ten epitet może być użyty w celu podkreślenia wypowiedzi, w celu wyrażenia czegoś dosadniej. Dlatego też sędzia Igor Tuleya miał prawo użyć takich słów. Oczywiście, mógł powiedzieć, że te metody były złe, okrutne, straszne. Czy ktokolwiek wtedy jednak zwróciłby na to uwagę? 


      Niestety, ludzie zapamiętali tylko te słowa. I teraz wszyscy ten temat wałkują bardziej, niż wałkuje się ciasto. Podczas tworzenia ciasta wałkowanie jest istotne, ale bardzo też ważne jest z czego dane ciasto się składa. W przypadku krytyki, która nachodzi zewsząd na sędziego Tuleyę, wałkowanie jakby trafia nie na to ciasto, na które powinno. Mianowicie rozważamy wciąż, dlaczego on to zrobił, czy mógł. Dlaczego jednak nie zastanowimy się nad tym, czy to był właściwy wyrok? Dlaczego nie zastanowimy się nad korupcją w polskich szpitalach, która zżera polską służbę zdrowia? Przecież tego dotyczył wyrok na doktora G. 

Wielkie tańcowanie


      Wiele osób, ugrupowań, zrobi wszystko, by za wszelką cenę zdobyć rozgłos wokół siebie. Forum młodych Solidarnej Polski wystosowało pismo do producentów telewizji TVN, by w następnej edycji Tańca z gwiazdami, jeśli taka się odbędzie, wystąpił wyżej wymieniony sędzia Igor Tuleya. Pomysł zupełnie bez sensu, o którym chyba nawet za wiele osób nie usłyszało. Chcą go zapisać do programu tanecznego, a sami zachowują się, jakby próbowali tańcować na scenie politycznej, by zwrócić na siebie uwagę. Za dobrze im to jednak nie wychodzi. 

       Bez sensu jest też wydawanie wszelkich opinii przez osoby, które zupełnie nie są w temacie, nie znają się na zawodzie sędziego, sądownictwie. Czy ktokolwiek, kto go krytykuje, zapoznał się z ustawą o sądownictwie polskim i zna kryteria, według których można przekroczyć swoje uprawnienia? Czy ktokolwiek z tych, którzy zarzucają mu, że jest sędzią złym, za młodym, wiedzą, jaka jest droga, by zostać sędzią? Są świadomi, ile w to wkłada pracy, wysiłku, w jakich wcześniejszych sprawach sądził (a sądził też w sprawach związanych z okresem stalinowskim)? Krytykować łatwo, ale zapoznać się bardziej z tematem, coś poczytać, dowiedzieć się - już trochę ciężej. Chociaż nie, nie ciężej, tylko trudniej. Bo ciężki, to może być głaz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz