niedziela, 30 grudnia 2012

JAK TO KOMEDA ZNALAZŁ SIĘ POD MOJĄ CHOINKĄ. RECENZJA PŁYTY

            W ostatnich latach prezenty bożonarodzeniowe wywołują we mnie coraz mniej emocji. W tym roku nie liczyłem na nic specjalnego, nie miałem wyrafinowanych życzeń. Wśród prezentów znalazł się jednak jeden szczególny. Gdy rozpakowałem go, sam napis "Komeda. Muzyka filmowa | Jazz" na opakowaniu sprawił, że oczy zaświeciły się i nie mogłem od niego oderwać wzroku. Jeszcze przez moment siedziałem oczarowany i zadumany nad prezentem. Chwilę potem pobiegłem czym prędzej do wieży, by zacząć odsłuchiwać to dwupłytowe wydawnictwo. Z każdym kolejnym utworem coraz bardziej odpływałem do krainy pięknych dźwięków. By i tutaj za chwilę za bardzo nie odpłynąć, może opowiem skąd wzięła się moja fascynacja Komedą i dlaczego tak czule zareagowałem właśnie na ten prezent?


niedziela, 23 grudnia 2012

ZE ŚWIĄTECZNYM POZDROWIENIEM


           Już jutro zasiądziemy do wigilijnych stołów. Jedni trochę wcześniej, inni nieco później, ale raczej to będzie późnym popołudniem. W ten sposób zaczną się święta. Jednak czym tak naprawdę jest ten okres? Czasem prawdziwie szczególnym, doprawdy niezwykłym, czy może jednak jedyną niezwykłością tego okresu jest...dłuższa przerwa od szkoły, zajęć, pracy? Do rozmyślań na ten temat sprowokowały mnie dwa zdarzenia, które miały miejsce w ostatnim czasie. Jakie to zdarzenia mam na myśli?


wtorek, 18 grudnia 2012

Last christmas, I...plagiat Your heart!?


           Piosenki świąteczne są czymś, co pozwala nam bardziej nastroić się na ten szczególny okres. W ostatnich latach utwory te towarzyszą nam nawet od końca listopada. Często tworzone są nowe wersje starszych piosenek, jednak jest wiele utworów, które będą ponadczasowe i żaden cover ich nie zastąpi. Co jednak, jeśli okazałoby się, że jedna z najbardziej znanych piosenek świątecznych została oskarżona o plagiat? Co więcej, jeśli chodziłoby o utwór zespołu Wham! – Last christmas”?

sobota, 15 grudnia 2012

ZNALEZIONE PRZEZ PRZYPADEK


Słuchając piosenek, których wcześniej nie było mi dane słyszeć, staram się poznać nieco bardziej artystę, znaleźć inne jego utwory. Na niego trafiłem zupełnie przypadkiem – gdy słuchałem seta DJ-ejskiego Disclosure i Skream’a. To była ostatnia piosenka tego seta, dosyć przyjemna, pasowała akurat by puścić na koniec. Od razu gdy ją usłyszałem, poszukałem jak nazywa się artysta, który nagrał piosenkę „Days like this”. Znalazłem ją momentalnie i zacząłem ją słuchać jeden, drugi, trzeci raz…i końca nie słychać! Kogo piosenka tak mi się wkręciła? Poznajcie Shaun’a Escoffery’ego!

wtorek, 11 grudnia 2012

HIPSTER - CZYLI KTO?


             Mój drugi wpis miał być zupełnie o czymś innym aniżeli to, o czym będę dalej pisał, ale w pewien sposób zostałem sprowokowany. Nie dosłownie, lecz pośrednio. Na facebook’u mój znajomy wysłał mi zaproszenie do polubienia strony „Ruch Anty Hipsterów”. Przeczytawszy tytuł tej strony, a następnie co nieco zapoznawszy się z nią, poczułem się niejako wywołany do tablicy, by wypowiedzieć się na ten temat. Strona ta opisana jest jednym zdaniem:
„Nie podoba ci się nowa subkultura tzw.HIPSTERZY. Przyłącz się do nas i wspólnymi siłami zróbmy z nimi porządek !!!!!!”.  Pomyślałem: ok, każdy ma powód do tego, by wypowiadać swoje zdanie na pewne tematy, ale żeby od razu w tak ofensywny sposób? Zrobimy z nimi porządek? Rozumiem, że zima, że robi się coraz mroźniej, ale po co aż tak podgrzewać atmosferę? Strona nie ma wielu zwolenników, ale nie jest jedyną istniejącą w przestrzeni Internetu, która jest nacechowana negatywnie wobec hipsterów. Dlaczego powstają takie strony?

piątek, 7 grudnia 2012

POCZĄTEK

       Stało się. W końcu zaczynam pisać otwarcie, zaczynam publikować, w końcu zabrałem się za stworzenie własnego bloga. Wcześniej zdarzało mi się co nieco naskrobać, jednak albo pokazywałem to niewielkiej liczbie osób albo nie pokazywałem wcale. A pisałem różnie. Gdy odczuwałem pragnienie spisania czegoś, co siedzi we mnie a miałem bardzo mało czasu, to chwytałem za komórkę i starałem się w notatce jak najdokładniej opisywać moje przemyślenia. Następnie, w obawie przed utratą notatek komórkowych, spisywałem je na komputer do pliku. Pliku, w którym też pisywałem sporadycznie, gdy nachodziła mnie taka ochota. Można to nazwać czymś pamiętnikopodobnym, choć do prawdziwego pamiętnika trochę mu brakowało. Były to teksty raczej dotyczące moich uczuć, przeżyć, pewnych spostrzeżeń życia codziennego. W głowie kłębiły się pomysły, by a nuż napisać coś o tematyce zupełnie odmiennej, lecz nie miałem wystarczająco samozaparcia, by zabrać się w końcu za to i zacząć pisać – częściej i regularniej to, co wcześniej, bądź też zacząć pisać o innych tematach. Za każdym razem, gdy zapisywałem swoje przemyślenia w komputerze przelatywała mi ta sama myśl przez głowę – dlaczego wciąż piszę tylko sam dla siebie?