Już jutro zasiądziemy do
wigilijnych stołów. Jedni trochę wcześniej, inni nieco później, ale raczej to
będzie późnym popołudniem. W ten sposób zaczną się święta. Jednak czym tak
naprawdę jest ten okres? Czasem prawdziwie szczególnym, doprawdy niezwykłym,
czy może jednak jedyną niezwykłością tego okresu jest...dłuższa przerwa od
szkoły, zajęć, pracy? Do rozmyślań na ten temat sprowokowały mnie dwa
zdarzenia, które miały miejsce w ostatnim czasie. Jakie to zdarzenia mam na
myśli?
Babcia niczym bombka...ale czy tylko babcia?
Pierwszym z nich
była reklama, jaką usłyszałem dzisiaj w radiu jadąc samochodem: "czy Twoja
babcia jest jak bombka świąteczna? Jeśli nie, to dlaczego spotykasz się z nią
tylko w święta?". Pytanie, jakie pojawiło się w tej reklamie, jest
absurdalne, ale czy nie ma w nim trochę racji? Jeśli potraktować je bardziej
ogólnie, w miejsce "babci" można wstawić dowolnego członka naszej
rodziny – dalszego, bądź też bliższego. Gdyby się mocniej nad tym zastanowić,
zabrzmi to całkiem znajomo. Czy u wielu osób właśnie tak nie jest, że większość
osób widujemy tylko od święta? Zdaję sobie sprawę z tego, że zabiegany świat,
że milion obowiązków, że często kalendarz pęka w szwach od zadań do zrobienia,
a gdy wracamy do domu, to zamiast odpocząć, to zerkamy tylko, czy wcześniej
wspomniane szwy jeszcze się trzymają.
Gdy pewnego jednak dnia w kalendarzu pojawi się przed oczyma
słowo Wigilia, to człowiek już od razu zastanawia się: a czy wszystko już
zakupione, czy wszystko dobrze zaplanowane, czy coś jeszcze należy zrobić. W
tym wszystkim zapominamy, że święta to nie tylko bieganie za prezentami, za
przygotowaniem wystawnej kolacji, która ma 12 potraw (choć bywa ostatnimi laty,
że niektórym już zdarza się więcej niż tradycyjne dwanaście), za ogólnym dobrym
przyjęciem gości. Tradycją jest też łamanie się opłatkiem i składanie sobie
życzeń. A co, jeśli na kolacji wigilijnej trafi się taka "babcia z
reklamy", którą widzimy raz na szalenie długi okres czasu? Albo co gorsza,
której nie widujemy praktycznie w ogóle?
Zapewne wtedy
padnie standardowe: "wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku", buzi
buzi, i...pędzimy do kolejnej osoby z życzeniami. A może warto jednak wtedy
nieco się zatrzymać? Wypytać się o losy tej osoby, jak się jej wiedzie, żyje,
itp. Warto wykorzystywać takie momenty, spotkania. Jestem osobą, która wie o
tym w szczególny sposób - zawsze, gdy składam życzenia drugiej osobie, staram
się zawrzeć w nich, obok standardowej formułki, jakiś wątek personalny -
życzenie/a wprost odnoszące się do danej osoby. A co mogę życzyć,gdy chcę
powiedzieć jej coś więcej, a zupełnie nie wiem, co dzieje się w jej życiu?
Jeśli więc wśród osób, które będą czytać ten tekst, znajdą się
takie, które podobnie jak ja starają się dosyć indywidualnie podchodzić do
życzeń, to polecam jedną rzecz. Jak macie ku temu okazje, gdy spotykacie się w
wigilię z tą osobą, której nie widzicie hen hen i jeszcze dłużej, zapytajcie ją
o to, jak jej się wiedzie. Nawet, jeśli ta osoba nie jest wam bardzo bliska. To
pomoże "skleić" bardziej personalne życzenia podczas składania ich
tej osobie.
Życzenia? A po co w sumie tak o nie dbać? Jak życzysz, to
już przekazujesz jakiś pozytywny bodziec, prawda?
Jakiś czas temu
przeczytałem dosyć ciekawą książkę Ervina Goffmana "Człowiek w teatrze
życia codziennego". Opisuje w nim wiele zachowań człowieka, porównując
życie do sceny teatralnej, a samego człowieka, do aktora. W jednym z rozdziałów
zwraca uwagę na niezwykle ciekawy aspekt i twierdzi, że gdy komplementujemy
daną osobę, może ona poczuć się wyróżniona. Jednak jeśli chwilę potem
komplementem obdarzymy inną osobę, a jego treść będzie taka sama, co wcześniej,
to ta pierwsza osoba może poczuć się zawiedziona, a wcześniejsze pochlebstwo
już nie będzie brzmiało tak wiarygodnie. Nie mam książki przy sobie, więc nie
jestem pewien, czy sparafrazowałem te dwa zdania poprawnie, jednak ogólny sens
został zachowany. Jeśli mówimy wielu osobom te same miłe słowa - te wyrazy
przestają mieć szczególne znaczenie. Moim zdaniem życzenia można porównać do
komplementów. Bo przecież - komplement, to pozytywna wypowiedź o kimś, a
życzenia - pozytywna wypowiedź do kogoś. Warto więc postarać się, by życzenia,
tak jak i komplementy, były różnorodne, przy składaniu ich innym osobom,
by nie zatracić przy tym ich wiarygodności.
Pogodzić się, naprawić relację - jeśli nie w święta, to
kiedy?
Drugim zdarzeniem, które
sprowokowało mnie do myślenia, były słowa mojego znajomego, które powiedział mi
podczas gdy ja, nomen omen, składałem mu życzenia świąteczne. Wiedziałem, że ma
średnią sytuację w swoim życiu, więc życzyłem mu, by wykorzystał okres świąt
jak najlepiej. By jak najwięcej czasu mógł spędzić na naprawie tej średniej
relacji, o której tak wielokrotnie opowiadał. Gdy mówiłem mu te życzenia, on
jedynie skrzywił minę. Ja zapytałem go, czy coś powiedziałem źle, bo chciałem,
by wszystko co mówię, mimo wszystko, było szczere. On zaś odparł, że nie, nic
nie powiedziałem źle, tylko on, gdy ma tyle wolnego czasu, to stara się oddawać
swoim pasjom i innym aktywnościom, na które nie ma normalnie czasu. Pomyślałem
sobie, że to smutne, że dla niego jedynym rozwiązaniem od
problemów jest ucieczka. Ucieczka też często jest sensownym rozwiązaniem. Nie
jednak w przypadku, gdy chodzi o ważną relację, czyli o coś, od czego tak
naprawdę uciec się nie da. W okresie świątecznym warto przemyśleć sobie, czy
nie ma w naszym towarzystwie jakiejś osoby, z którą mamy pogorszoną relację,
bądź też ostatnio nie układało się. Święta, to dobry okres by rozwiązać pewne
sprawy, które normalnie wydają się być nierozwiązywalne. Pamiętam doskonale,
gdy w liceum miałem szalonego antagonistę swojej osoby. Na każdym kroku
pokazywał, jak nie lubi tego co robię, jak wyglądam, tego jaki jestem. Jednak w
święta, gdy byłem w klasie maturalnej, on sam do mnie podszedł i powiedział, że
z okazji tego, że są święta, przeprasza za wszelkie swoje zachowania, że mimo
tego, jaki czasem dziwny jestem, nic już do mnie nie ma. Oczywiście, to był
tylko abstrakcyjny przykład. Jednak tym przykładem chcę pokazać, że w święta
mogą zdarzyć się bardzo przewrotne rzeczy. Możemy nawet dogadać się z osobami,
z którymi byliśmy wcześniej w ostrym konflikcie. Możemy naprawić relację, na
której powoli rysujemy coraz grubszy krzyżyk. Dlaczego o tym piszę? Ano
dlatego, że wierzę, że warto. Wierzę, że jeśli chcemy, to możemy dokonać
przemiany pewnych śliskich, średnich, ciężkich spraw. Przemiany na lepsze.
Do części przemyśleń sprowadziła
mnie reklama emitowana w radiu, której celem nie było sprowokowanie człowieka
do takich, czy innych przemyśleń, lecz by...zadbać o babcię, kupując jej
reklamowany lek. Do innych zaś składanie życzeń znajomemu i w międzyczasie
rozmowa z nim. Jednak co mi pozostanie po tych przemyśleniach, jeśli rzucę je
tak po prostu, pozostawię w próżni? Jeśli tak uczynię, to odpowiedź będzie
banalna - nic. Jeśli zaś będę chciał, by pozostało coś więcej, bym coś wyniósł
z tego, pora bardziej zastanawiać się nad swoim zachowaniem, nad jego sensem.
By człowiek, któremu składam życzenia nie czuł się, jak jeden z wielu, lecz w
pewien sposób wyróżniony. By wykorzystać okres świąt na poprawę zaniedbanych
relacji. A jak jeszcze znajdzie się ktoś, kto po przeczytaniu mojej notki
wykorzysta z niej coś dla siebie, to...będzie mi bardzo miło! :)
Tak pisałem tutaj o tych życzeniach, ale
z racji na to, że to już jutro jest wigilia i zaczynają się święta, pora, bym i
ja co nieco napisał od siebie. Nie będą zindywidualizowane, bo nie piszę ich do
określonego adresata, lecz do bliżej nieokreślonego ogółu, ale: życzę przede
wszystkich spokojnych świąt, byście znaleźli prawdziwy sens Bożego Narodzenia,
dobrze spędzili ten okres z rodziną, radowali się nie tylko z pysznych
potraw i wielu prezentów (choć z tego też, rzecz jasna!), lecz i z obcowania z
osobami najbliższymi! Życzę wesołych świąt wszystkim. Bez wyjątku! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz